Bez kategorii Zdrowe żywienie

Jak Francuzi to robią, że ich dzieci jedzą wszystko?

Marzeniem każdego rodzica jest to, by dziecko jadło wszystko. Najlepiej wszystko co nałożymy mu na talerz. Zdarzają się takie dzieci, jednak dużo jest też dzieci z mniejszą lub większą wybiórczością pokarmową, które najchętniej jadłyby słodycze, sam makaron czy chleb z masłem. Część rodziców poddaje się i podaje dzieciom ich ulubione potrawy. Problem zaczyna się, gdy dziecko takie trafia do przedszkola, gdzie nie ma możliwości wyboru, a ni tym bardziej nikt nie gotuje dla dziecka drugiego obiadu, gdy nie pasuje mu to, co jedzą pozostali członkowie rodziny.

Ja staram się, byśmy wspólnie jedli posiłki, ale muszę przyznać, że nie nakładam dzieciom na siłę surówki czy jakiejś potrawki, bo one lubią, gdy wszystko leży na talerzu osobno. Nie gotuję nic innego, ale często zostawiam w pogotowiu niepomieszane części składowe głównego dania typu ugotowane warzywa, ryż czy fasolę. Jest wiele dań, których dzieci uparcie nie chcą spróbować i żądają samego makaronu czy chleba zamiast zupy. Z różnym efektem pracuję nad tym, by próbowały nowych rzeczy, nic więc dziwnego, że z ciekawością sięgnęłam po książkę Karen Le Billon “Francuskie dzieci jedzą wszystko”.

Jej autorka przez rok mieszkała wraz z rodziną we Francji, skąd pochodzi jej mąż, mając okazję skonfrontować amerykański sposób żywienia z francuskim. W Stanach Zjednoczonych duży nacisk postawiony jest na wolność wyboru, stąd w stołówkach jest kilka dań do wyboru, a nawet pojawia się wśród nich fast food. Tymczasem we francuskich szkołach wszystkie dzieci jedzą to samo. Od początku stawiany jest nacisk na kształtowanie zdrowych nawyków żywieniowych. Obiad jest przygotowywany przez kucharza ze świeżych produktów, a potrawy są godne najlepszej restauracji. W cantines serwuje się przykładowo sałatkę z endywii z ementalerem, tartę prowansalską, ser kozi, a na deser morele w zalewie miodowej. W Polsce jesteśmy przyzwyczajeni do tego, że w przedszkolu menu jest jednorodne, jednak zwykle krąży ono wokół bezpiecznych dań typu ziemniaki z mięsem, naleśniki z serem czy koktajle owocowe.

Zetknięcie ze szkołą nie było jedynym szokiem kulturowym dla autorki. Zaskoczyło ją to, że w sklepie ktoś potrafi jej zwrócić uwagę na to, że daje dziecku ciastko (bo przecież nie zje przez to obiadu), a na przyjęciach dzieci siedzą przy pięknie nakrytym stole i towarzyszą grzecznie rodzicom w trwających kilka godzin posiłkach. Mieszkając we Francji, trzeba było dostosować się do zasad w niej panujących. Karen stopniowo odkryła dziesięć francuskich zasad jedzenia i próbowała je wprowadzić w swojej rodzinie.

FRANCUSKIE ZASADY ŻYWIENIA

  1. To rodzice decydują o tym, co i jak jedzą ich dzieci.
  2. Nie ma zajadania emocji. Jedzenie nie może być nagrodą ani uspokajaczem.
  3. Rodzice decydują o porach i składzie posiłków. Dzieci jedzą to, co dorośli. Nikt nie gotuje im drugiego obiadu.
  4. Posiłki spożywane są przy stole przez całą rodzinę. Stół powinien być ładnie nakryty obrusem. Nie ma jedzenia w samochodzie, w wózku czy na placu zabaw.
  5. Ważna jest różnorodność. Wybieramy warzywa w różnych kolorach i nie powtarzamy zbyt często tej samej potrawy.
  6. Nawet jeśli czegoś nie lubimy, musimy tego spróbować.
  7. Nie ma podjadania, zwłaszcza na godzinę przed posiłkiem. Uczucie głodu jest normalne. Godziny posiłków są stałe . Rano jest to śniadanie, o 12:30 lunch, o 16:30 podwieczorek, a kolacja między 19:00 a 20:00.
  8. Nie spiesz się podczas gotowania ani jedzenia. Jedząc powoli, zjada się mniejsze porcje. Trudniej jest zjeść za dużo.
  9. Jedz jak najwięcej prawdziwego, nie przetworzonego jedzenia.
  10. Jedzenie powinno sprawiać przyjemność, a nie stresować nas. Francuzi nie liczą kalorii ani składników odżywczych. Czasem pozwalają sobie na rozluźnienie zasad.

Nie mniej ciekawe od opisu francuskich zasad jest zakończenie książki, w której wypracowane podczas pobytu w Bretanii nawyki zostają ponownie zderzone z amerykańską kulturą podczas powrotu do Kanady. Okazało się, że możliwość powolnego jedzenia dzieci mają tylko w domu, bo w szkole nie pozwala na to zbyt krótka przerwa. Pojawia się problem niezdrowych przekąsek, bo dzieci chcą jeść to samo, co inne dzieci (co niestety nie dotyczy upodobania do brokułów tylko do sklepowych ciasteczek i żelków).

Pomimo różnic kulturowych polscy rodzice mogą wyciągnąć z tej lektury sporo dla siebie. Książka nie jest nudnym wykładem. Odwołuje się do osobistych doświadczeń autorki. Zamieszczone są w niej pomysły na zachęcenie dzieci do próbowania nowych potraw, a także ulubione rodzinne przepisy. Receptury są bardzo proste od warzywnych puree, po zapiekankę z kalafiora, naleśniki czy mus czekoladowy. Chociaż są one dla mnie zbyt tradycyjne, bo w końcu Francja to kraj bagietek i glutenu, to i tak mogą stanowić inspirację. Już udało mi się wypróbować sałatkę z cykorii i kiwi, która zachęciła dzieci do spróbowania chociaż cykorii, więc już jest pewien sukces.

Poza tym po przeczytaniu książki zaczęłam większą uwagę zwracać na przygotowanie stołu do jedzenia. Jeśli jest taka możliwość angażuję dzieci w rozkładanie talerzy czy sztućców. Daję im możliwość samodzielnego nabierania jedzenia na talerze. Zmiana musi przede wszystkim dotyczyć nas, rodziców. To my powinniśmy nie bać się podawać dzieciom normalnego jedzenia, a także zadbać o miłą atmosferę przy stole. A o ten spokój właśnie bywa trudno, gdy dzieci grymaszą czy brudzą podczas jedzenia. Chyba sobie muszę powiesić przypomnienie na lodówce tak jak autorka “Jedzenie ma być przede wszystkim przyjemnością”.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back To Top