Lubię naleśniki. Nie tylko za ich smak i łatwość przygotowania, ale także za możliwość eksperymentowania. Muszę przyznać, że już od wielu miesięcy nie usmażyłam naleśników z pszennej mąki. Zaczęło się od naleśników z mąki kukurydzianej, które zrobiłam dla Róży. Potem przyszedł czas na naleśniki z mąki orkiszowej, żytniej czy jaglanej. Kukurydziane świetnie sprawdzają się u mnie na ostro, natomiast jaglane były trochę zbyt delikatne. Połączenie obydwu mąk okazało się strzałem w dziesiątkę. Chyba wszyscy (a dzieci na pewno) kochają naleśniki. Dlaczego, by też nie przyrządzić ich w mniej standardowej wersji, przemycając przy okazji kaszę jaglaną? O zaletach tej kaszy napisano ostatnio bardzo dużo. Mnie najbardziej podoba się to, że jest bezglutenowa i jako jedyna z kasz jest zasadotwórcza (świetna przeciwwaga dla nadmiaru kwaśnych pokarmów w naszej diecie). Poza tym kasza jaglana oczyszcza organizm, obniża poziom cholesterolu, wzmacnia pracę jelita grubego, poprawia wygląd skóry, a według medycyny chińskiej wzmacnia osłabiony i wychłodzony organizm. Warto włączyć ją do swojej diety, zwłaszcza podczas przeziębienia i w okresie jesienno-zimowym.
Potrzebne składniki:
- pół szklanki kaszy jaglanej (lub 0,5 szklanki mąki jaglanej)
- pół szklanki mąki kukurydzianej
- 1 jajko od szczęśliwej kurki
- 1 i 1/4 szklanka wody
- 2 łyżki oleju dobrej jakości
Sposób przygotowania:
Mielimy kaszę jaglaną w młynku do kawy. Mieszamy w misce z mąką kukurydzianą. Wbijamy jajko i wlewamy wodę. Miksujemy wszystko, w razie potrzeby dolewając tyle wody, by uzyskać dość gęste ciasto naleśnikowe. Jeśli mamy możliwość odstawmy ciasto na pół godziny (jeśli będzie nam później potrzebne, możemy je włożyć do lodówki). Dodajemy olej i jeszcze raz miksujemy. Patelnię do naleśników smarujemy olejem za pomocą pędzelka. Pozostałe naleśniki smażymy już bez dodatku tłuszczu. Przed smażeniem każdego kolejnego naleśnika należy przemieszać ciasto, bo skrobia zwykle opada na dno.
Naleśniki podajemy z ulubionymi dodatkami. U mnie był to domowej roboty dżem z wiśni.
Ja smażyłam tylko z mąki pszennej i kukurydzianej – dotychczas. Ale odkąd trwa u nas w domu szał na to, co zdrowsze i bardziej wartościowe, lubię eksperymentować. Pewnie więc usmażę naleśniki i w takiej wersji. :).