Gdy byłam lata temu na wyjeździe we Włoszech, tiramisu było jednym z tych dań, które chciałam spróbować w oryginalnej wersji. Dzisiaj gotuję zwykle mniej standardowo, więc gdy miałam ochotę na tiramisu to przyrządziłam je w bezcukrowej oraz bezglutenowej wersji. Dużo tych bez, co wcale nie oznacza, że takie tiramisu nie może smakować. Mnie smakowało i mogłam z nim podzielić się nawet z najmłodszą córeczką, bo przecież #jemytosamo. Do masy dodałam niezastąpioną kaszę jaglaną oraz nerkowce, by deser był bardziej odżywczy.
Potrzebne składniki:
- 2 jajka
- 35 g mąki jaglanej
- 30 g mąki ziemniaczanej
- 50 g musu daktylowego lub rozmoczonych daktyli
- łyżeczka proszku do pieczenia bezglutenowego
- pół szklanki kawy Inka (w wersji bg bezglutenowej)
- szklanka ugotowanej kaszy jaglanej
- pół szklanki mleka kokosowego (użyłam z kartonu)
- pół szklanki orzechów nerkowców (wymagają namoczenia)
- łyżeczka ekstraktu waniliowego
- 1-2 łyżki miodu lub innego słodzidła
- łyżka kakao
Sposób przygotowania:
Oddzielamy żółtka od białek. Ubijamy białka na sztywno. Osobno miksujemy żółtka z daktylami. Dodajemy oba rodzaje mąki oraz proszek do pieczenia. Mieszamy, a następnie delikatnie dodajemy ubite białka. Rozkładamy masę do foremek na muffiny. Pieczemy 15 minut w temperaturze 200°C. Układamy połowę ciastek na dno formy, w której chcemy przygotować tiramisu. Polewamy połową kawy zbożowej. Miksujemy składniki na krem i słodzimy według uznania. Nakładamy połowę kremu na biszkopty. Układamy kolejną warstwę biszkoptów, nasączamy je resztą kawy zbożowej i nakładamy resztę kremu. Posypujemy wszystko kakao, używając do tego celu drobne siteczko. Odkładamy do lodówki na co najmniej 3 godziny.