Ostatnio na blogu wrzucam sporo przepisów, bo znów ostatnio gotuję na całego. Inspiracji na urozmaicenie jadłospisu szukam na ulubionych blogach i w mojej biblioteczce. Nie kupuję wcale masowo książek kucharskich, ale gdy na wiosnę Marta Dymek wydała swoją drugą książkę “Nowa Jadłonomia. Roślinne przepisy z całego świata”, zapragnęłam mieć ją na swojej półce. Do przepisów z pierwszej książki stale wracam (choćby do bezrybnej pasty z tofu, zupy z brukselki i jabłka czy flaczków z boczniaków), stąd byłam ciekawa nowych propozycji popularnej, wegańskiej blogerki (polecam oczywiście jej bloga Jadłonomia).
Po wstępnym przejrzeniu książki miałam mieszane uczucia, bo niektóre przepisy wydają się dość egzotyczne. Rzeczywiście jest ona rezultatem podróży autorki po kilkudziesięciu krajach świata, stąd większość dań ma swój rodowód w kuchniach różnych krajów. Znajdziemy tutaj receptury na włoską lasagne czy bolognese, afrykańską czakalakę, turecką zupę z soczewicy czy fasolę z Puerto Rico. Dużo jest odwołań do kuchni azjatyckiej na czele z zupą pho, spring rolls czy naleśnikiem z kimchi. Po dokładnym przeczytaniu przepisów okazuje się jednak, że część z nich tylko na oko wydaje się potrzebować wymyślnych składników. Po zaopatrzeniu się w kilka podstawowych przypraw (typu wędzona papryka czy miso), możemy bez większych trudów wyczarować obco brzmiące potrawy, ponieważ robi się je z dostępnych w naszym klimacie warzyw. Seler kung pao (pierwszy wypróbowany przeze mnie przepis) przeniesie nas do chińskiej prowincji Syczuan, zupa kukurydziana – do Meksyku, a z boczniaków wyczarujemy paprykowy gulasz węgierski.
W książce jest sporo przepisów, do których podchodzę z rezerwą (uwielbiam fasolowe brownie, ale jakoś nie przekonuje mnie pomysł robienia konfitury z fasoli adzuki), jednak takie przepisy znajdziemy w każdej książce kucharskiej. “Nowa Jadłonomia” zachwyca różnorodnością potraw, bo można znaleźć w niej ciekawe przepisy nie tylko na zupy czy curry, ale też na napoje, pasty do chleba czy słodkie śniadania. To co mi się podoba w tej publikacji to czytelny podział na śniadania, małe dania, zupy, duże dania, desery, napoje i przepisy podstawowe, dzięki któremu można łatwo odnaleźć szukany przepis. Wykorzystany w pierwszym tomie podział według głównych składników dania był dla mnie mało intuicyjny, zwłaszcza że brakowało w książce rzeczowego indeksu. W drugim dziele zadbano zarówno o indeks, jak i trzy kolorowe wstążeczki umożliwiające szybkie dotarcie do konkretnej receptury.
Książkę mam już na półce od kilku miesięcy, więc oczywiście sporo przepisów zdążyłam już przetestować. Mam już swoje ulubione receptury, do których zamierzam powrócić jak krem z pietruszek z tahiną (według mnie lepszy niż zupa z gruszki i pietruszki), sycylijski krem z bobu czy czekoladowa gryczanka. Marta Dymek znów zachwyca dbałością o smak i doborem przypraw, które każą nam wracać do jej przepisów jak bumerang. Jeśli zastanawiamy się, by na święta sprezentować komuś, kto lubi gotować książkę kucharką, będzie to świetny wybór (zwłaszcza że pierwszy tom cieszył się powodzeniem nie tylko wśród wegetarian i wegan, po prostu wypadało mieć tą książkę na półce). Jednak jeśli zaczynacie dopiero swoją przygodę z kuchnią roślinną czy bezmięsną, polecam jednak na początek zaopatrzyć się w pierwszy tom “Jadłonomia. Kuchnia roślinna”, bo można w niej znaleźć więcej przepisów podstawowych na pyszne pasztety, mleko roślinne czy zabielane mlekiem kokosowym zupy.